Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jarekdrogbas z miasteczka Poznań . Mam przejechane 51980.80 kilometrów w tym 11154.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jarekdrogbas.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 19.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 19.00km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozgrzewka przed bieganiem

Wtorek, 6 listopada 2012 · dodano: 06.11.2012 | Komentarze 0


Kategoria Do 50 km


  • Aktywność Jazda na rowerze

silownia 1

Poniedziałek, 5 listopada 2012 · dodano: 05.11.2012 | Komentarze 0

Góra + brzuch




  • Temperatura 14.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bieg 1.

Niedziela, 4 listopada 2012 · dodano: 04.11.2012 | Komentarze 0

Pierwsze dłuższe biegnięcie.Z domu dobiegłem nad strzeszynek,wykonałem jedną rundę wokół bajorka i tą samą trasą wróciłem do domu.

Time: 1:02

AVG - 152
MAX - 172




  • DST 27.00km
  • Teren 19.00km
  • Czas 02:12
  • VAVG 12.27km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rundy XC

Sobota, 3 listopada 2012 · dodano: 04.11.2012 | Komentarze 0

No to mam na własnym podwórku pod nosem jedną z lepszych tras XC w WLKP;-)
Posiadam tez super sztywny podjazd asfaltowy ze znikomym ruchem pojazdów o nachyleniu 10 - 15 %
Tym samym rozpocząłem przygotowania do rekreacyjnej jazdy w sezonie 2013;-)


Kategoria Do 50 km, Treningi


  • DST 21.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

siłownia + dojazd

Wtorek, 30 października 2012 · dodano: 31.10.2012 | Komentarze 3

Pierwsza prawdziwa tyrolka poranna na siłowni.
Góra tylko bo jest zakwaszona,że hej.


Kategoria Do 50 km


  • Aktywność Jazda na rowerze

Istebna relacja dzień 4.

Sobota, 27 października 2012 · dodano: 27.10.2012 | Komentarze 6

NA ROWERZE W GÓRACH Z GŁOWĄ W CHMURACH I WIATREM W KARBONOWYCH RURACH"
212 kilometrów i 4 tysie w pionie. Zapraszam do przeczytania relacji;-)
Tak w skrócie mógłbym opisać to co wraz z Jackiem podczas czwartego dnia pobytu w Beskidach udało się nam zrealizowac.
Rano o godzinie 6:00 wstaliśmy,zjedlismy i wpakowalismy rowery do auta by z Łysej Polany,ze samego serca Tatrzańskiego Parku Narodowego zdobyc szczyt po słowackiej stronie Tatr Kralovą Holę

Ranek był chłodny.Droga do Zakopanego zajeła nam 3 godziny.

Ruszyliśmy.Ładnie sie jechało.Tak trochę czułem,że jedziemy pod wiatr ale z górki.Myślę sobie,że droga powrotna przynajmniej bedzie lzejsza


Przerwa na banana i obserwacje przez lornetkę Łomnicy.

Co było dla mnie zastanawiające to fakt,że kolejka nie kursuje.no to już załącza sie kminka myślowa,że wieje w tych wyższych partiach gór.Juz czułem,że cos za spokojnie sie jedzie w porównaniu z trzema poprzednimi dniami.Coś wisiało w powietrzu....;-)

Dalej kręcimy przez Stary Smokowiec gdzie przebiega pętla wyścigu Tatry tour;-)

Podczas długiego zjazdu do Popradu mijamy piękne widoki Słowackich Tatr

No a za Popradem by było ciekawie i by wprowadzic trochę rozrywki w nudne asfaltowanie tniemy sie ze słowackimi kolarzami i jakos nie moga nam uciec;-)
Widac,że do Sagana im daleko było;-)Po tym chwilowym interwale robimy sobie przerwę i zaczynaja sie podjazdy.Prawdziwe górskie konkrety;-)

No zaczyna robic sie ciekawie ....Kilometry uciekaja a góry nie widac.


Po pokonaniu tych Słowackich przełęczy jest!!! W chmurach Kralova Hola


W miejscowosci Telegrat powinnismy już wracac według licznika w drogę powrotna a tu jeszcze trzeba wjechac na sam szczyt!
Spokojnie Jacku jeszcze daje rade;-)))

Przez lornetkę widziałem tylko połowe tej góry bo reszta w chmurach pływała.Widać było pokaźną stromiznę podjazdu;-)Aż ciary po plecach przechodziły gdy pomyślałem co jest jeszcze przed nami.

No i zaczeło sie podjazd na sam szczyt.Początkowo wjezdzaliśmy w pełnym słońcu.Pięknie no serio pięknie!

My tu sobie z Jackiem spokojnie podjezdzamy rozgrzani promieniami słońca a tu nagle z samej góry zjezdza ubrany w prawie zimowe ciuchy kolarz.Ciekawe co mu sie stało,że go tak przepiździło?I znowu czułem,że cos wisi w powietrzu,że cos zaraz wybuchnie bo cos za spokojnie było!


Najgorsze było to,że miałem suchotę w bidonach.Zmartwiłem sie troche tym,ale w pewnym momencie Jacek znalazł czyste źródełko wody i napełnilismy bidony

Im wyżej tym bardziej robiło się chłodno a na samej górze hulał wiatr.No i zaczęła sie norma naszych wspólnych wypraw...zaczyna robic sie ciekawie;-)Cos sie dzieje;-)

Podziwiamy piękno gór.Na szlaku pusto jestesmy tylko my i góry.

Mój rower tak wysoko jest pierwszy raz!

Po wyjściu na tą ostatnia prostą mamy wiatr taki,że powietrza w płuca nie idzie złapac.Wieje że łeb urywa;-)

Na szczycie kitramy sie za murami stacji TV. Dla oddania siły wiatru mam film w telefonie,który zamieszcze na stronie blogu jak uporam sie z kłopotami przesłania go do komputera.

W pewnym momencie nawet poczułem lęk,jak tu zjechac przy takim halnym co wieje.
Nigdy wczesniej nie doświadczyłem takiej potęgi natury!

Dwa poniższe zdjęcia Jacek wykonał gdy trzeba było przystanąc bo wiatr miatał nami skutecznie.W pewnym momencie chwytam rower za kierownice a wiatr podnosi go do pozycji poziomej!!! JA ALE JAZDA


Cały czas wieje a istrasznie piździ.Powiesił się kto czy co?

Odetchnałem z ulgą gdy zjechalismy do miejsca gdzie żyja ludzie.Robi się cieplej.Chwila na pogratulowanie sobie wjazdu na Królewska Hale.Czas założyc lampki i ruszyc w 100 kilometrowa droge powrotna!

Z każdym kilometrem byliśmy coraz bardziej zmęczeni.Wiedziałem,że jak dotrzemy do auta na Łysą Polanę to będę mega szczęśliwy tym bardziej,że nikt tego chyba jeszcze nie dokonał.
Pamiętam agonie podjazdową do Popradu.Tą piekielnie długą prostą idącą w górę.Pamiętam też i nasz przystanek na 20 kilometrów przed celem,na którym usłyszałem ryk niedzwiedzia bo akurat wiatr wiał od Tatr,które przepięknie sie prezentowały w blaku księżyca.
Po dotarciu do auta brakowało tylko lampki szampana.Były wzajemne gratulacje i szukanie kliniki do leczenia przypadków chrej cyklozy!
Mogę smiało napisac,że nigdy wczesniej nie przeżyłem takiej wycieczki i jest ona numerem 1 ze wszystkich,które dotychczas odbyłem.Dzieki Jacku za te Twoje chore pomysły,które uleczają i pogłebiają moją cyklozę.


Kategoria W górach, Z JP


  • Aktywność Jazda na rowerze

Istebna relacja dzień 3.

Sobota, 27 października 2012 · dodano: 27.10.2012 | Komentarze 3

Trzeci dzień pobytu z Jackiem w Beskidach.Dzisiaj po dwóch dniach mocnej górskiej katorgi mieliśmy zrobic delikatny rozjazd.Jako cel wybraliśmy tzw. "Trójstyk"

Z naszej noclegowni do samej Istebnej był non stop mocny szybki zjazd.Stromizna siegała prawie 25% przez 4 kilometry podjazdu.w czasie naszej drogi na trójstyk postanowilismy sprawdzic ostatnie kilometry sobotniego maratonu w Istebnej.chwila moment i juz bylismy na tzw. korzonkach zjazdowych,na których Jacek zjechał;-)

Na jednym ze sliskich zjazdów zaliczam glebnięcie.
Do naszego punktu docelowego dojezdzamy już bez przeszkód.Walnelismy po piwie i zaczynamy powrót na Kubalonkę.

Podczas powrotu na ostatnim pojeździe zaliczam odcięcie i muszę odczekac i ogarnąc sie do przypływu sił;-)


Kategoria W górach, Z JP


  • Aktywność Jazda na rowerze

Istebna relacja dzień 2

Piątek, 26 października 2012 · dodano: 26.10.2012 | Komentarze 5

Olecki Górne – Istebna – Koniaków – Ochodzita (894m) – Kasperki – Milówka – Węgierska Górka – Żywiec – Zarzecze – Tresna – Międzybrodzie Żywieckie – Międzybrodzie Bialskie – Przełęcz Przegibek (663m) – Bielsko Biała – Meszna – Buczkowice – Szczyrk – Przełęcz Salmopolska (934m) – Wisła Malinka – Wisła Czarne – zapora nad Czerniańskim – Przełęcz Szarcula (759m) – Przełęcz Kubalonka (761m) – Olecki Górne

Kolejny dzień tyrolki po Beskidzkich szlakach upłynął albo nie inaczej miał upłynąc pod znakiem "spokojnej jazdy do Żywca"
No nawet fajnie mysle sobie bo dzień wcześniej o mało nie padłem ze zmęczenia;-)
Jedziemy tuż za Istebną krecimy na MTB Michałki;-)ciekawe czy przewyższenie się poprawiło;-)

Tuż kawałek za tym znakiem chyba no w Koniakowie czy za wyłania się Ochodzita czyli najwyższy szczyt maratonu w Istebnej.Podjazd przebiegł spoko i bez zakłóceń.


Jacek też ruszył do boju by pokonac wspomniany podjazd

Na samym szczycie jak to na górze zazwyczaj - wiało ale spokojnie w porównaniu z wichura jaka nas spotkała na słowacji;-)

No a Ten oczywiście musiał sobie zrobic dokładke i terenem sobie zaczął podjeżdzac;-)

Gdy zjechaliśmy z tej góry to dalej pokonywaliśmy kilometry na drodze asfaltowej.Ruch był no taki w miarę ok.i szło sobie pogadac podczas jazdy a nawet pstryknąc fotki;-)

Ale ja zauważyłem podczas jazdy,że Jacek ma koło krzywe.Pewnie tak włoił temu swojemu biednemu trekowi,że zaczął sie krzywic a mówiłem,że jedziemy spokojnie i lightowo.....no ale mozesz mówic i mówic;-)

Podczas odpoczynku moją uwagę bo tak mi sie nudziło przykuła górska krowa,która z początku miała pokojowe nastawienie.Wielkie bydle z niej było;-)

Troche ubaw był;-) Po chwili wpadliśmy albo no dobra wpadłem na pomysł by tą krowę no wiecie do rowera i do Pozka ją sobie szarpnąc.Ogród mam spory wiec by miała prawie jak w górach takie pole do wybiegu,a mleko no coraz droższe;-)
No dalej ty krowo no chodz chodz;-)

Ruszamy od tej krowy niech sobie w górach pożyje tak sobie z JP myślimy,że tu ma lepsze widoki na te ładne góry;-)
Kawałek za krową Jackowi pęka szprycha i kolo zaczyna bic.Więc w ręke idzie taśma izolacyjna troche sprytu i pomysłowosci kolegi i można śmigac dalej;-)

Chwilę pobładziliśmy w drodze do Żywca ale w pewnej chwili jechalismy fajną szybka szutrówka.Zrobiło sie nudno i płasko.Jedyną taką fajniejszą rzecza był taki mostek

Gdy wjechaliśmy do miasta Żywiec w powietrzu unosił sie zapach świeżego chmielu.Jacek na węch chyba prowadził;-) a gdy zobaczył ten oto obraz przed swoimi oczami to myslałem,że dalej nie ruszymy.Rany ale piękny widok;-)Nic dziwnego,że już kminiliśmy jak chapnąc jedną skrzynke smacznego trunku.

Ja w Żywcu to kupiłem sobie dobry i pojemny plecak rowerowy a Jacek naprawił szpryche za darmoche prawie.Zjedlismy obiad,no oczywiscie walnelismy po piwie i ruszylismy i tu UWAGA w droge powrotna do noclegowni bez wiekszych podjazdów;-)jak przewidział głowny przewodnik.

No i zaczęła sie tyrolka podjazdowa tak sama pewnie wyrosła nagle;-)Nie byłem już zdziwiony tymi podjazdami ale dla mnie jako wielkopolanina te podjazdy dają w kosc i uczą szacunku do gór oraz poprawiają w znacznym stopniu technikę pokonywaniu takich stromizm.

Oj pot sie lał strumieniami.O ile dobrze pamiętam zjazd z tej przełeczy do Bielka Białej był bardzo szybki.
Na moscie robimy sobie przerwe na energetyka bo piwko mi juz jakos nie wchodziło chwilowo....

Kolejny podjazd dłuuugi w ryj jak strzelił to Salmopol.Oj jedzie sie i jedzie i końca nie widac.Ale zrobilismy sobie przystanek na gorzołe regionalną;-)

Po zjechaniu do Wisły skręcamy na most,na którym robimy zdjęcie sobie i rozmontowani pod każdym calem jazdą po górskich przełeczach padamy jak muchy;-)

Ale myśle sobie tak,że dupę trzeba podniesc bo do domu już blisko.ale zaraz zaraz cos mi tu nie styka bo okazuje sie,że kuźwa kolejny raz trzeba pokonac naszego pana prezydenta - sztywną dobijającą porcje podjazdu na Kubalonkę.Zaczynam maglowanie młynkiem,Jacek jedzie do przodu i robi mi tą fotkę zero pozorancji w tym momencie było w prośbie o ratunek z niebios już drugi raz podczas drugiej wycieczki w góry.

I tak pykneło prawie 120 kaemów i 2 tysie w pionie.Kolejny dzień udanego rowerowania.
Jutro zrelacjonuję dzień trzeci;-)


Kategoria W górach, Z JP


  • Aktywność Jazda na rowerze

ISTEBNA RELACJA 1 DZIEN

Środa, 24 października 2012 · dodano: 24.10.2012 | Komentarze 12

Olecki Górne (noclegownia, 740m) – Przełęcz Kubalonka (761m)– Przełęcz Szarcula (759m) – Wisła Czarne – czarnym wzdłuż Czarnej Wisełki – Przysłop (970m) – czerwonym na Baranią Górę (1220m) – Malinowska Skała (1152m) – zielonym na Skrzyczne (1257m) – hardcorowy zjazd czerwonym do Buczkowic – Szczyrk – żółtym na Przełęcz Karkoszczonka (729m) – czerwonym przez Kotarz (985m) – Przełęcz Salmopolska (934m) – zjazd asfalcikiem do Wisły Malinki – Wisła Czarne – zapora nad Czerniańskim – konkret podjazd na Przełęcz Szarcula – Przełęcz Kubalonka – Olecki Górne

No i stało się,wybraliśmy się z Jackiem na rundy po beskidzkich szlakach.Na samym początku to ja myslałem,że beskidy są z natury łatwymi górami gdzie sztywne i ostre podjazdy są mniejsze niz w Karkonoszach;-)
Rano pierwszego dnia wczesne wstanie szybkie sniadania i byle szybko dosiaśc treka i ruszyc tu i tam.
Zaczynamy bardzo szybko - szybko bo na asfaltowym zjezdzie z Kubalonki predkosc sięga niemal 70 km/h.
Zatrzymujemy się na chwilę by pstryknąc po fotce w miejscu gdzie w zimowe dni nasz prezydent płaszczy dupe;-)

Bardzo szybki jest ten zjazd ale....zaraz przecież jak będziemy wracac na noclegownie to trzeba będzie się z nim zmierzyc i pokonac go.Ale tak to jest kiedy w pierwszych godzinach wypadu ma sie siły i wiarę,że ten podjeździk to z palcem w dupie sie zrobi i wogóle nie robi na mnie wrażenia.
Każdego dnia podjazd ten na naszą noclegownię poznawałem coraz lepiej.Sumą sumarów ostatnie zdania beda dotyczyły tego podjazdu ale o tym za chwile;-)
Lecimy dalej na Baranią Górę.kurde no widoki super.Z oddali majaczą Tatry i ostre zarysy gór.Coś pięknego.

Sama droga na Baranią usłana jest w większosci kamieniami i chwilami trzeba podejsc z buta.Miejscami są też drewniane sliskie belki.

Nagroda jest!!!Za wjechanie na szczyt super widoki.Nawet jestem już trochę podmęczony tyrolką wspinaczkową a tu nagle Jacek mi pokazuje taki szczyt w oddali.Mówię mu,że nie wiem co to za szczyt a ona na to ,że my tam musimy wjechac.Ten szczyt to Skrzyczne ;-)No myślę sobie "UWAGA WARIAT" ale prawda jest taka,że jedziemy na tym samym wózku i tylko opcja pozostaje jedna....Dac sobie tak w kosc by pamiętac,że było sie w górach;-)


No teraz ze szczytu w dół po kamieniach.Ach kocham to jak słysze gdy mój trek wyje kiedy przy 30 km/h kamienie walą w dół ramy;-)Coś jakby mówił więcej więcej ....
Po drodze na Skrzyczne nastepuje spotkanie Treków,gdzie jeden łapie laczka.Jacek ratuje kolesia pompką,chwilę gadamy i mykamy podjazdem na Skrzyczne.

Z samego szczytu widoki super.Do tego ta pogoda ta cisza coś tak cicho,czułem,że zaraz bedzie pierdolniecie zjazdowe w dół trasą DH.Tak bo tylko Jacek jest taki zdolny i może taką trasę obrac.W ramach wyobraźni przesyłam i wklejam film z tego zjazdu!!!Było ostro i szybko;-)Czyli tak jak lubimy;-)

Jak widac trasa do rowerów ze skokiem minimum 180 .A My...no cóż mamy byc gorsi wiec ryn na łeb na szyje tak by było fajnie i zajebiscie;-))))


A mój mistrz zjazdowy radzi sobie swietnie.On aż w jego oczach to widziałem w oczach szaleńca by było jeszcze trudniej i by odczuc te zjazdy!

zjazd jest no mega techniczny i trudny.Stromizny sa do przełamania az nawet sam sie dziwię,że to pozjezdzałem wszystko kilka razy fruwajac z trekiem;-)
Trek wył więc postanowił sie zbuntowac i złapac laczka;-)

Lekko zmeczeni lądujemy w Szczyrku przy Ośrodku Przygotowan Olimpijskich

Rzecz jasna,że my nie mamy zamiaru sie do niczego przygotowywac wiec walnelismy bo bronku a ja wylądowałem ryjem no własnie....;)

Po krótkim odpoczynku podprowadzamy rowery do chaty wuja Toma

Kurna no stromizna taka,że koło przednie mi podnosiło a pot lał sie strumieniami bo piwo wychodziło;-)Tak sobie szlismy az do wypłaszczenia gdzie znowu na rowery i mocno cisnelismy


Nawet w górach stół do Mszy Św maja ;-)W tle glówny kapłan wycieczki;-)

Później w dół bardzo szybko asfaltem do Wisły na mały obiad

No to sobie pojedlismy.Jak dobrze,że do noclegowni blisko,już marzę o miękkim wyrku i ukojeniu bólu w nogach po dzisiejszej katordze.Zaraz zaraz chyba czegos zapomniałem a własnie przed nami ten podjazd ten paskudny prezydent,który kolarze podczas wycigu TDP pokonuja az 3 razy.Ale sie wkur wiłem.No nic jade na resztkach sił i prosze niebiosa o pomoc;-)

Tak tak jest ok ale tylko z pozoru bo sił już brak.dojezdzamy na miejsce.Szybka kąpiel,kolacja,piwo i sen.
To by było na tyle relacji z pierwszego dnia pobytu w Beskidach.Jutro dzień drugi!


Kategoria W górach, Z JP


  • DST 24.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

do JP

Poniedziałek, 22 października 2012 · dodano: 24.10.2012 | Komentarze 0