Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jarekdrogbas z miasteczka Poznań . Mam przejechane 51980.80 kilometrów w tym 11154.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jarekdrogbas.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

W górach

Dystans całkowity:1007.50 km (w terenie 387.60 km; 38.47%)
Czas w ruchu:37:59
Średnia prędkość:19.48 km/h
Maksymalna prędkość:71.00 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:83.96 km i 6h 19m
Więcej statystyk

BikecrossMaraton Chodzież

Niedziela, 1 maja 2016 · dodano: 04.05.2016 | Komentarze 3

Sektor Pierwszy start z przodu. Na początku jak tylko mogę mam w planie jechać tak by na singlach mnie nie blokowali. Początek to wspólna jazda z Krzychem, z którym po drodze sobie żartujemy. Rozpoczyna się to wszystko dla mnie całkiem dobrze aż do momentu pierwszych wertepiastych zjazdów na których to muszę walczyć ze spadającym łańcuchem. Dwa postoje i grupka w której wspólnie z Krzyśkiem jechałem mi odjeżdża. Nie próbuje gonić bo to był początek wyścigu i zapas sił musiał zostać. 
Kolejne kilometry idą spoko. Zjeżdżam na blacie bo na małej zębatce to łańcuch leciał i tak cały czas @#@$#@$#
Formuje się po pierwszym podjeździe na Gontyniec jakaś grupka i w niej staram się jechać. W pewnym momencie dobija do nas grupka z Sebą i wspólnie kręcimy. Kolejna pętla idzie spoko. Po kolejnym Gontyńcu urywamy się we trzech i docieramy do mety.
Na ostatnim piaszczystym zakręcie lecę przez kierę ale nic się nie stało. Finisz najgorzej z grupy. Zjazdy szły dobrze na całej trasie nie miałem żadnego kryzysu.
Wynik 39/157 Open   M3 17
Na mecie jak dowiedziałem się wynik Krzycha to nie mogłem w niego uwierzyć. Gdyby On trenował regularnie to czołówka by się go nawet bała. Gratulacje koniu ;-)
Reszta kolegów za mną przyjechała. Z wyniku jestem średnio zadowolony. Mogło być dużo lepiej. Rower na niedzielny wyścig w Połczynie Zdroju musi być przygotowany.






Góry Złote

Niedziela, 17 kwietnia 2016 · dodano: 20.04.2016 | Komentarze 4

Świetny trening siły przed Chodzieżą. Więcej nic nie napiszę bo fotki oddają przyjemność jazdy po górach. Dziękuję JP!

Złoty Stok podjazd na Borówkową Górę
Złoty Stok podjazd na Borówkową Górę © drogbas" />

Zjazd zBorówkowej przyniósł mi najwięcej frajdy. Brakuje jeszcze zdecydowania i odwagi. Technika została.... tego się nie zapomina
Zjazd zBorówkowej przyniósł mi najwięcej frajdy. Brakuje jeszcze zdecydowania i odwagi. Technika została.... tego się nie zapomina © drogbas" />

Zjazdy zjazdy zjazdy element do poprawienia/ Na Sudety wszystko będzie ok!
Zjazdy zjazdy zjazdy element do poprawienia/ Na Sudety wszystko będzie ok! © drogbas" />

Bez błotkai innych atrakcji w górach nie ma przyjemności z jazdy
Bez błotkai innych atrakcji w górach nie ma przyjemności z jazdy © drogbas" />

Papa sama się śmieje a to z dwóch powodów. Pierwszy to , to że nareszcie w górach a drugi, że podjazdy idą lekko
Papa sama się śmieje a to z dwóch powodów. Pierwszy to , to że nareszcie w górach a drugi, że podjazdy idą lekko © drogbas" />

Owieczki w górach
Owieczki w górach © drogbas" />

Na podjazdach nie odcięło mnie wręcz niektóre pierwszy raz podjechałem i to z dużą rezerwą !
Na podjazdach nie odcięło mnie wręcz niektóre pierwszy raz podjechałem i to z dużą rezerwą ! © drogbas" />

No to ostatnie foto i czas wracać do domu!
No to ostatnie foto i czas wracać do domu! © drogbas" />

Kolejny nasz trening w górach mamy już wspólnie ustalony. Będzie to rekonesans pierwszego etapu Sudety Bike Chellenge w Stroniu Śląskim. 




  • DST 135.00km
  • Czas 07:19
  • VAVG 18.45km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt MERIDA MATTS
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poznań - Alpy - Rzym dz.2

Niedziela, 13 lipca 2014 · dodano: 31.07.2014 | Komentarze 4

Jelenia Góra - Velenice
Rano gdy się obudziłem to znalazłem się z innej strony namiotu niż kładąc się spać a to z racji tego, że namiot rozbiliśmy na skośnym zboczu. Średnio się wyspałem więc po przebudzeniu szybkie śniadanie i rozmyślania jak tu podjedziemy na Przełęcz Karkonoską 40 kilogramowymi mułami;-)
Ten podjazd miał nastąpić krótko po minięciu Jeleniej Góry. Do samego centrum jeleniej prowadzi kręty i widowiskowy zjazd. Szczególnie ładne jest to miasto nocą widziane z tej właśnie perspektywy. Miałem okazję to zobaczyć tuż przed snem.
W Lidlu robimy zakupy w tym izobronek, który miał jeszcze bardziej obciążyć nasze sakwy no bo jak tu nie walnąć browarka po pokonaniu takiego podjazdu.
Przed rynkiem w Jeleniej Górze
Przed rynkiem w Jeleniej Górze © drogbas" />
Karkonosze a w tle Śnieżka a gdzieś po lewej Przełęcz Karkonoska
Karkonosze a w tle Śnieżka a gdzieś po lewej Przełęcz Karkonoska © drogbas" />
No i ruszyliśmy w kierunku przełęczy Karkonoskiej
No i ruszyliśmy w kierunku przełęczy Karkonoskiej © drogbas" />
Władze Jeleniej Góry z uwagi na nasz przejazd zamknęli nawet ulice, oznaczyli kilometry do momentu podjazdu oraz zapewniły bufet! No SUPER!
Do podjazdu już blisko
Do podjazdu już blisko © drogbas" />
Bufet na trasie do Rzymu ;-)
Bufet na trasie do Rzymu ;-) © drogbas" />
Powerade i Aqua mineral
Powerade i Aqua mineral © drogbas" />
W miejscowości Podgórzyn zaczyna się podjazd. Na początku idzie spoko. Droga delikatnie idzie w górę dopiero po skręcie z drogi sudeckiej w lewo następuje porządna stromizna
Docieramy do Podgórzyna
Docieramy do Podgórzyna © drogbas" />
Dali Drogbas na przełęczy browar czeka ;-)
Dali Drogbas na przełęczy browar czeka ;-) © drogbas" />
Początek stromizny
Początek stromizny © drogbas" />
Atakujemy duzy podjazd
Atakujemy duzy podjazd © drogbas" />
JP finiszuje ostatnie metry
JP finiszuje ostatnie metry © drogbas" />
A Drogbas korzysta z pomocy kibiców
A Drogbas korzysta z pomocy kibiców © drogbas" />
Ale na przełęcz wjeżdżam samemu. Ogólnie to odcięło mi siły na samej końcówce. Na szczęście alpejskie podjazdy były mniej strome za to bardzo długie.
Panie... minuta przerwy
Panie... minuta przerwy © drogbas" />
Jak widać stromizna taka, że na tej fotce musiałem klamki zaciskać by nie gonić po chwili roweru.
Czy my jesteśmy normalni?
Czy my jesteśmy normalni? © drogbas" />
Jadę i jadę i końca nie widać
Jadę i jadę i końca nie widać © drogbas" />
Tak czy siak satysfakcja wjechania tam była ogromna.
I jest udało się !!!!
I jest udało się !!!! © drogbas" />
Nagroda. ... było jeszcze zimne więc szybko się uwineliśmy
Nagroda. ... było jeszcze zimne więc szybko się uwineliśmy © drogbas" />
Po przekroczeniu granicy zjeżdżaliśmy w dół.
Zjazd z przełęczy karkonoskiej
Zjazd z przełęczy karkonoskiej © drogbas" />
Pierwsze kilometry w Czechach były fajne. Drogi mają ładnie utrzymane a profil trasy przypominał mały interwał bo raz było pod górkę a po chwili z górki i tak w kółko
Drogą w Czechach wzdłóż rzeki
Drogą w Czechach wzdłóż rzeki © drogbas" />
Ładne widoki po czeskiej stronie
Ładne widoki po czeskiej stronie © drogbas" />
Czechy a w tle zapora wodna
Czechy a w tle zapora wodna © drogbas" />
Po drodze przepraliśmy wczorajsze koszulki w górskim potoku i zjedliśmy obiad po którym się rozpadało i jechaliśmy chwile w deszczu.
Makron się gotuje
Makron się gotuje © drogbas" />
A po obiedzie pada
A po obiedzie pada © drogbas" />
Po deszczu przyjemnie się ochłodziło i przebijało momentami słońce. I widoki też ładne były
Ładne widoki. Za plecami mam Karkonosze
Ładne widoki. Za plecami mam Karkonosze © drogbas" />
A pod wieczór rozbiliśmy obóz mając zaledwie 100 km do Pragi
A pod wieczór rozbiliśmy obóz mając zaledwie 100 km do Pragi © drogbas" />
Rzecz jasna, że czeskich koron przy sobie nie posiadaliśmy i nie było gdzie kupić czegoś tam, ale raczyliśmy się pewnym trunkiem znalezionym na dnie sakwy ;-)






  • DST 264.00km
  • Czas 13:00
  • VAVG 20.31km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt MERIDA MATTS
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poznań - Alpy - Rzym

Sobota, 12 lipca 2014 · dodano: 30.07.2014 | Komentarze 4

Poznań - Jelenia Góra
Z tego miejsca ruszyłem z Jackiem w kierunku Alp
Z tego miejsca ruszyłem z Jackiem w kierunku Alp © drogbas" />
A to kierownik wyprawy podczas pierwszego krótkiego postoju w Wpnie. Wtedy podczas jednego z tutejszych podjazdów Jacek stwierdził
A to kierownik wyprawy podczas pierwszego krótkiego postoju w Wpnie. Wtedy podczas jednego z tutejszych podjazdów Jacek stwierdził " Faktycznie nie będzie łatwo " © drogbas" />
Jacek to głównodowodzący cały koordynator wyprawy. Nawigator i pomysłodawca trasy, która sprawiła ,że przez dwa tygodnie wyjechałem przeszło 2 tys km z tego większa połowa po górach. To nic, że przez presję czasu musieliśmy lekko zmodyfikować trasę i pokonać ją trochę inaczej niż to zakładaliśmy ale i tak zwiedziliśmy znowu kawał Europy na dwóch kółkach.
Ale i były momenty gdzie szło dokręcić a młodzi ludzie chętnie prowokowali do wyścigów myśląc, że mół nie ma nitro
Ale i były momenty gdzie szło dokręcić a młodzi ludzie chętnie prowokowali do wyścigów myśląc, że mół nie ma nitro © drogbas" />
Jacek chętnie strzelał fotki przy takiej okazji. Cały czas nie wiem jak on to robi w ruchu i przy dużych prędkościach. A o zjeździe i wyprzedzaniu Garbusa z przełęczy nie wspomnę;-) Ale to już w późniejszych wpisach. W każdym bądź razie wielkie dzięki za te dwa tygodnie kolego i cierpliwość w czekaniu na mnie na tych wielkich szczytach!
Jazda przez Wielkopolską szła sprawnie i szybko. Trochę wiatr zawiewał ale szło jechać.
Na przerwach ale tylko
Na przerwach ale tylko " Czasami " czas umilało nam piwko;-) © drogbas" />
Pierwsza przerwa na obiad gdzieś przed przekroczeniem Odry
Pierwsza przerwa na obiad gdzieś przed przekroczeniem Odry © drogbas" />
Prowiantu to mieliśmy sporo. Stołowaliśmy się na domowym jedzeniu. Przebieraliśmy a to może naleśniczka a może mięsko pieczone a to kiełbasa własnej roboty no mieliśmy tego tyle, że przez całą część Polski i Czech przejechaliśmy z bananem na twarzy bo dobra miska to podstawa.

Tak jest moc na ujarzmienie pierwszych podjazdów, które pojawiły się za miejscowością Góra
Tak jest moc na ujarzmienie pierwszych podjazdów, które pojawiły się za miejscowością Góra © drogbas" />
Na jednym z postojów poznaliśmy tego pana - miłośnika jazdy na rowerze
Na jednym z postojów poznaliśmy tego pana - miłośnika jazdy na rowerze © drogbas" />
Gdy opowiedziałem mu gdzie jedziemy to mówi " Taaaa do Rzymu to  ja przejadę się kawałek z wami.  
Miło się rozmawiało tylko w kółko powtarzał jedźcie na Prochowice i tak te Prochowice przewijał w kółko;-)
Ale faktycznie jak spotykasz takich ludzi co rozumieją Twoją pasję to odnosisz wrażenie, że gdyby mogli to pojechaliby z Tobą.
Na Odrzańskim moście w drodze do Rzymu przez Prochowice;-)
Na Odrzańskim moście w drodze do Rzymu przez Prochowice;-) © drogbas" />
Wyjechaliśmy wcześnie rano więc taka chwila odpoczynku to czysta regeneracja
Wyjechaliśmy wcześnie rano więc taka chwila odpoczynku to czysta regeneracja © drogbas" />
Piwerwsza sekcja brukowa na wytrzymałość bagażnika
Pierwsza sekcja brukowa na wytrzymałość bagażnika © drogbas" />
Robi się lekko podjazdowo przed Złotoryją
Robi się lekko podjazdowo przed Złotoryją © drogbas" />
Na widok gór jedzie się znacznie lepiej
Na widok gór jedzie się znacznie lepiej © drogbas" />
Ścieżką rowerową ...... byle było wyżej
Ścieżką rowerową ...... byle było wyżej © drogbas" />
Za Świerzawą były do pokonania dwa 11 % podjazdy. Jak na pierwszy dzień to wydawała mi się istna bomba. Ciężko było.
Rozgrzewczka przed prawadziwymi górami ;-)
Rozgrzewczka przed prawadziwymi górami ;-) © drogbas" />
To taka bułka z masłem przed tym co było w kolejnych dniach baaaaa czy nawet na następny dzień na przełęczy karkonoskiej.
Trasa przebiegała przez to miejsce więc trzeba je było przejechać.
Koniec podjazdów na dzisiejszy dzień były aż dwa ;-) a wyglądam  jakbym przeorał jakiś tyrol
Koniec podjazdów na dzisiejszy dzień były aż dwa ;-) a wyglądam jakbym przeorał jakiś tyrol © drogbas" />
Podjazdy pokonywałem swoim tempem bo  zdałem sobie sprawę co mnie czeka w Alpach.
Obóz rozbiliśmy przed zjazdem do Jeleniej Góry. Zasnąłem bardzo szybko nawet nie dopijając tradycyjnego wieczornego piwka na podsumowanie dnia.  Spaliśmy na skośnym zboczu więc wyspałem się średnio.









  • DST 186.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 09:13
  • VAVG 20.18km/h
  • VMAX 69.00km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Sprzęt MERIDA MATTS
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poznań - Paryż - Amsterdam.Dzień IV - wtorek

Wtorek, 16 lipca 2013 · dodano: 15.08.2013 | Komentarze 1

Rano tuż po 6:00 nastąpiła pobudka.Czułem się wyspamy i bardzo optymistycznie spoglądałem na dzisiejszą traskę.Nie sądziłem jednak,żę będzie to jeden z najtrudniejszych etapów.Że będę walczył ze samym sobą,że będzie mi bardzo ciężko,i że region Turyngii będzie tak wymagający.

Zajebany mułem zwijam śpiwór.Godzina 06:15 © drogbas

Koczowisko 3-ciego dnia wyprawy przy polu © drogbas

Zwijanie koczowiska i przygotowanie do kolejnego dnia wyprawy © drogbas

W oddali raj dla Jacka.Zaczynają się góry do głosu dochodzi góral JP! © drogbas

Poranny popas przy Lidlu.Bardzo zasmakowały nam mrożone kawy.Parę łyków kofeiny skutecznie stawiało na nogi.A my tutaj rozbici na trawie.Ogólnie Niemcy mieli gdzieś,że dwóch Polaków je sobie i pije kawę przy markecie.Ważne,że zostawią po sobie porządek.
Mrożone kawy - rewelacyjne.tutaj piknik pod Lidlem © drogbas

Poranne zakupy w Lidlu.Na dalszym planie 6-ścio pak;-) No coś musiało Nas przy życiu trzymac © drogbas

Czystośc niemieckich miast dobrze oddadzą poniższe fotki.A w samym centrum w takim miasteczku jest cicho jak w dzień świąteczny.
Piękno niemieckich miasteczek.Cisza spokój i porzadek © drogbas

Niemieckie miasteczko uzdrowiskowe © drogbas

Dzisiaj na naszej trasie były góry góry jeszcze raz góry © drogbas

Czasami nam się wydawało,że za pokonanym wzniesieniem będzie płasko a tu dalej były góry a później kolejne i kolejne © drogbas

Park Narodowy w Turyngii © drogbas

Podziwiamy z Jackiem budowę niemieckich wiaduktów.Niemcy do budowy tego wiaduktu wykorzystali kamienie z pobliskich skał robiąc przy tym przelot © drogbas

Turyngia.Obszar z górkami i podjazdami © drogbas

Polak potrafi.Jeżeli jest Tobie gorąco i masz ochotę na kąpiel to zawsze jest stacja jak w tym przypadku lub.....cmentarz;-)
Kąpiel na krcherze.Za 1E człowiek nie czuł na sobie nawet odrobiny potu.Przyjemne uczucie;-) © drogbas

Na szczycie.Tutaj przerwa na uzupełnienie energii i chwila odpoczynku od ciężkiego upału.Bardzo źle znosiłem upały © drogbas

To prawda.Mój organizm znosił tragicznie ciężkie upały.Sam nie wiem dlaczego.Głupio się czułem gdy wybijałem Jacka z rytmu i prosiłem o przerwy ale wolę je robic częściej niż zakończyc wyprawę na terenie Niemiec.
Jak to mówi JP - "prawdziwy górski konkret" © drogbas

Raz nawet się wystraszyłem gdy po zejściu z rowera zrobiło mi się ciemno przed oczami.Wiedziałem,że to sprawka upału.
Pasuje robota!Z racji upału dzisiaj było lekkie danie.Makaron + ser rozpuszczony na gorącym makaronie z mrówkami ;-) © drogbas

No.....co? Które solarium Was tak opali? © drogbas

Autorem wszystkich zdjęc był Jacek.Zawsze jako pierwszy był na górze i trzaskał mi super fotki.
Cholerny podjazd! © drogbas

To już mega cholerna górka z mega podjazdem w upalne dni jak znalazł.Czułem jak cudownie odcicna mnie © drogbas

Dawna granica Niemiec wschodnich z zachodnimi © drogbas

Niemiecka Fulda.Ostatnie większe miasto podczas dzisiejszego dnia zaliczone.Za miastem udalismy sie na nocleg © drogbas




  • Aktywność Jazda na rowerze

Istebna relacja dzień 4.

Sobota, 27 października 2012 · dodano: 27.10.2012 | Komentarze 6

NA ROWERZE W GÓRACH Z GŁOWĄ W CHMURACH I WIATREM W KARBONOWYCH RURACH"
212 kilometrów i 4 tysie w pionie. Zapraszam do przeczytania relacji;-)
Tak w skrócie mógłbym opisać to co wraz z Jackiem podczas czwartego dnia pobytu w Beskidach udało się nam zrealizowac.
Rano o godzinie 6:00 wstaliśmy,zjedlismy i wpakowalismy rowery do auta by z Łysej Polany,ze samego serca Tatrzańskiego Parku Narodowego zdobyc szczyt po słowackiej stronie Tatr Kralovą Holę

Ranek był chłodny.Droga do Zakopanego zajeła nam 3 godziny.

Ruszyliśmy.Ładnie sie jechało.Tak trochę czułem,że jedziemy pod wiatr ale z górki.Myślę sobie,że droga powrotna przynajmniej bedzie lzejsza


Przerwa na banana i obserwacje przez lornetkę Łomnicy.

Co było dla mnie zastanawiające to fakt,że kolejka nie kursuje.no to już załącza sie kminka myślowa,że wieje w tych wyższych partiach gór.Juz czułem,że cos za spokojnie sie jedzie w porównaniu z trzema poprzednimi dniami.Coś wisiało w powietrzu....;-)

Dalej kręcimy przez Stary Smokowiec gdzie przebiega pętla wyścigu Tatry tour;-)

Podczas długiego zjazdu do Popradu mijamy piękne widoki Słowackich Tatr

No a za Popradem by było ciekawie i by wprowadzic trochę rozrywki w nudne asfaltowanie tniemy sie ze słowackimi kolarzami i jakos nie moga nam uciec;-)
Widac,że do Sagana im daleko było;-)Po tym chwilowym interwale robimy sobie przerwę i zaczynaja sie podjazdy.Prawdziwe górskie konkrety;-)

No zaczyna robic sie ciekawie ....Kilometry uciekaja a góry nie widac.


Po pokonaniu tych Słowackich przełęczy jest!!! W chmurach Kralova Hola


W miejscowosci Telegrat powinnismy już wracac według licznika w drogę powrotna a tu jeszcze trzeba wjechac na sam szczyt!
Spokojnie Jacku jeszcze daje rade;-)))

Przez lornetkę widziałem tylko połowe tej góry bo reszta w chmurach pływała.Widać było pokaźną stromiznę podjazdu;-)Aż ciary po plecach przechodziły gdy pomyślałem co jest jeszcze przed nami.

No i zaczeło sie podjazd na sam szczyt.Początkowo wjezdzaliśmy w pełnym słońcu.Pięknie no serio pięknie!

My tu sobie z Jackiem spokojnie podjezdzamy rozgrzani promieniami słońca a tu nagle z samej góry zjezdza ubrany w prawie zimowe ciuchy kolarz.Ciekawe co mu sie stało,że go tak przepiździło?I znowu czułem,że cos wisi w powietrzu,że cos zaraz wybuchnie bo cos za spokojnie było!


Najgorsze było to,że miałem suchotę w bidonach.Zmartwiłem sie troche tym,ale w pewnym momencie Jacek znalazł czyste źródełko wody i napełnilismy bidony

Im wyżej tym bardziej robiło się chłodno a na samej górze hulał wiatr.No i zaczęła sie norma naszych wspólnych wypraw...zaczyna robic sie ciekawie;-)Cos sie dzieje;-)

Podziwiamy piękno gór.Na szlaku pusto jestesmy tylko my i góry.

Mój rower tak wysoko jest pierwszy raz!

Po wyjściu na tą ostatnia prostą mamy wiatr taki,że powietrza w płuca nie idzie złapac.Wieje że łeb urywa;-)

Na szczycie kitramy sie za murami stacji TV. Dla oddania siły wiatru mam film w telefonie,który zamieszcze na stronie blogu jak uporam sie z kłopotami przesłania go do komputera.

W pewnym momencie nawet poczułem lęk,jak tu zjechac przy takim halnym co wieje.
Nigdy wczesniej nie doświadczyłem takiej potęgi natury!

Dwa poniższe zdjęcia Jacek wykonał gdy trzeba było przystanąc bo wiatr miatał nami skutecznie.W pewnym momencie chwytam rower za kierownice a wiatr podnosi go do pozycji poziomej!!! JA ALE JAZDA


Cały czas wieje a istrasznie piździ.Powiesił się kto czy co?

Odetchnałem z ulgą gdy zjechalismy do miejsca gdzie żyja ludzie.Robi się cieplej.Chwila na pogratulowanie sobie wjazdu na Królewska Hale.Czas założyc lampki i ruszyc w 100 kilometrowa droge powrotna!

Z każdym kilometrem byliśmy coraz bardziej zmęczeni.Wiedziałem,że jak dotrzemy do auta na Łysą Polanę to będę mega szczęśliwy tym bardziej,że nikt tego chyba jeszcze nie dokonał.
Pamiętam agonie podjazdową do Popradu.Tą piekielnie długą prostą idącą w górę.Pamiętam też i nasz przystanek na 20 kilometrów przed celem,na którym usłyszałem ryk niedzwiedzia bo akurat wiatr wiał od Tatr,które przepięknie sie prezentowały w blaku księżyca.
Po dotarciu do auta brakowało tylko lampki szampana.Były wzajemne gratulacje i szukanie kliniki do leczenia przypadków chrej cyklozy!
Mogę smiało napisac,że nigdy wczesniej nie przeżyłem takiej wycieczki i jest ona numerem 1 ze wszystkich,które dotychczas odbyłem.Dzieki Jacku za te Twoje chore pomysły,które uleczają i pogłebiają moją cyklozę.


Kategoria W górach, Z JP


  • Aktywność Jazda na rowerze

Istebna relacja dzień 3.

Sobota, 27 października 2012 · dodano: 27.10.2012 | Komentarze 3

Trzeci dzień pobytu z Jackiem w Beskidach.Dzisiaj po dwóch dniach mocnej górskiej katorgi mieliśmy zrobic delikatny rozjazd.Jako cel wybraliśmy tzw. "Trójstyk"

Z naszej noclegowni do samej Istebnej był non stop mocny szybki zjazd.Stromizna siegała prawie 25% przez 4 kilometry podjazdu.w czasie naszej drogi na trójstyk postanowilismy sprawdzic ostatnie kilometry sobotniego maratonu w Istebnej.chwila moment i juz bylismy na tzw. korzonkach zjazdowych,na których Jacek zjechał;-)

Na jednym ze sliskich zjazdów zaliczam glebnięcie.
Do naszego punktu docelowego dojezdzamy już bez przeszkód.Walnelismy po piwie i zaczynamy powrót na Kubalonkę.

Podczas powrotu na ostatnim pojeździe zaliczam odcięcie i muszę odczekac i ogarnąc sie do przypływu sił;-)


Kategoria W górach, Z JP


  • Aktywność Jazda na rowerze

Istebna relacja dzień 2

Piątek, 26 października 2012 · dodano: 26.10.2012 | Komentarze 5

Olecki Górne – Istebna – Koniaków – Ochodzita (894m) – Kasperki – Milówka – Węgierska Górka – Żywiec – Zarzecze – Tresna – Międzybrodzie Żywieckie – Międzybrodzie Bialskie – Przełęcz Przegibek (663m) – Bielsko Biała – Meszna – Buczkowice – Szczyrk – Przełęcz Salmopolska (934m) – Wisła Malinka – Wisła Czarne – zapora nad Czerniańskim – Przełęcz Szarcula (759m) – Przełęcz Kubalonka (761m) – Olecki Górne

Kolejny dzień tyrolki po Beskidzkich szlakach upłynął albo nie inaczej miał upłynąc pod znakiem "spokojnej jazdy do Żywca"
No nawet fajnie mysle sobie bo dzień wcześniej o mało nie padłem ze zmęczenia;-)
Jedziemy tuż za Istebną krecimy na MTB Michałki;-)ciekawe czy przewyższenie się poprawiło;-)

Tuż kawałek za tym znakiem chyba no w Koniakowie czy za wyłania się Ochodzita czyli najwyższy szczyt maratonu w Istebnej.Podjazd przebiegł spoko i bez zakłóceń.


Jacek też ruszył do boju by pokonac wspomniany podjazd

Na samym szczycie jak to na górze zazwyczaj - wiało ale spokojnie w porównaniu z wichura jaka nas spotkała na słowacji;-)

No a Ten oczywiście musiał sobie zrobic dokładke i terenem sobie zaczął podjeżdzac;-)

Gdy zjechaliśmy z tej góry to dalej pokonywaliśmy kilometry na drodze asfaltowej.Ruch był no taki w miarę ok.i szło sobie pogadac podczas jazdy a nawet pstryknąc fotki;-)

Ale ja zauważyłem podczas jazdy,że Jacek ma koło krzywe.Pewnie tak włoił temu swojemu biednemu trekowi,że zaczął sie krzywic a mówiłem,że jedziemy spokojnie i lightowo.....no ale mozesz mówic i mówic;-)

Podczas odpoczynku moją uwagę bo tak mi sie nudziło przykuła górska krowa,która z początku miała pokojowe nastawienie.Wielkie bydle z niej było;-)

Troche ubaw był;-) Po chwili wpadliśmy albo no dobra wpadłem na pomysł by tą krowę no wiecie do rowera i do Pozka ją sobie szarpnąc.Ogród mam spory wiec by miała prawie jak w górach takie pole do wybiegu,a mleko no coraz droższe;-)
No dalej ty krowo no chodz chodz;-)

Ruszamy od tej krowy niech sobie w górach pożyje tak sobie z JP myślimy,że tu ma lepsze widoki na te ładne góry;-)
Kawałek za krową Jackowi pęka szprycha i kolo zaczyna bic.Więc w ręke idzie taśma izolacyjna troche sprytu i pomysłowosci kolegi i można śmigac dalej;-)

Chwilę pobładziliśmy w drodze do Żywca ale w pewnej chwili jechalismy fajną szybka szutrówka.Zrobiło sie nudno i płasko.Jedyną taką fajniejszą rzecza był taki mostek

Gdy wjechaliśmy do miasta Żywiec w powietrzu unosił sie zapach świeżego chmielu.Jacek na węch chyba prowadził;-) a gdy zobaczył ten oto obraz przed swoimi oczami to myslałem,że dalej nie ruszymy.Rany ale piękny widok;-)Nic dziwnego,że już kminiliśmy jak chapnąc jedną skrzynke smacznego trunku.

Ja w Żywcu to kupiłem sobie dobry i pojemny plecak rowerowy a Jacek naprawił szpryche za darmoche prawie.Zjedlismy obiad,no oczywiscie walnelismy po piwie i ruszylismy i tu UWAGA w droge powrotna do noclegowni bez wiekszych podjazdów;-)jak przewidział głowny przewodnik.

No i zaczęła sie tyrolka podjazdowa tak sama pewnie wyrosła nagle;-)Nie byłem już zdziwiony tymi podjazdami ale dla mnie jako wielkopolanina te podjazdy dają w kosc i uczą szacunku do gór oraz poprawiają w znacznym stopniu technikę pokonywaniu takich stromizm.

Oj pot sie lał strumieniami.O ile dobrze pamiętam zjazd z tej przełeczy do Bielka Białej był bardzo szybki.
Na moscie robimy sobie przerwe na energetyka bo piwko mi juz jakos nie wchodziło chwilowo....

Kolejny podjazd dłuuugi w ryj jak strzelił to Salmopol.Oj jedzie sie i jedzie i końca nie widac.Ale zrobilismy sobie przystanek na gorzołe regionalną;-)

Po zjechaniu do Wisły skręcamy na most,na którym robimy zdjęcie sobie i rozmontowani pod każdym calem jazdą po górskich przełeczach padamy jak muchy;-)

Ale myśle sobie tak,że dupę trzeba podniesc bo do domu już blisko.ale zaraz zaraz cos mi tu nie styka bo okazuje sie,że kuźwa kolejny raz trzeba pokonac naszego pana prezydenta - sztywną dobijającą porcje podjazdu na Kubalonkę.Zaczynam maglowanie młynkiem,Jacek jedzie do przodu i robi mi tą fotkę zero pozorancji w tym momencie było w prośbie o ratunek z niebios już drugi raz podczas drugiej wycieczki w góry.

I tak pykneło prawie 120 kaemów i 2 tysie w pionie.Kolejny dzień udanego rowerowania.
Jutro zrelacjonuję dzień trzeci;-)


Kategoria W górach, Z JP


  • Aktywność Jazda na rowerze

ISTEBNA RELACJA 1 DZIEN

Środa, 24 października 2012 · dodano: 24.10.2012 | Komentarze 12

Olecki Górne (noclegownia, 740m) – Przełęcz Kubalonka (761m)– Przełęcz Szarcula (759m) – Wisła Czarne – czarnym wzdłuż Czarnej Wisełki – Przysłop (970m) – czerwonym na Baranią Górę (1220m) – Malinowska Skała (1152m) – zielonym na Skrzyczne (1257m) – hardcorowy zjazd czerwonym do Buczkowic – Szczyrk – żółtym na Przełęcz Karkoszczonka (729m) – czerwonym przez Kotarz (985m) – Przełęcz Salmopolska (934m) – zjazd asfalcikiem do Wisły Malinki – Wisła Czarne – zapora nad Czerniańskim – konkret podjazd na Przełęcz Szarcula – Przełęcz Kubalonka – Olecki Górne

No i stało się,wybraliśmy się z Jackiem na rundy po beskidzkich szlakach.Na samym początku to ja myslałem,że beskidy są z natury łatwymi górami gdzie sztywne i ostre podjazdy są mniejsze niz w Karkonoszach;-)
Rano pierwszego dnia wczesne wstanie szybkie sniadania i byle szybko dosiaśc treka i ruszyc tu i tam.
Zaczynamy bardzo szybko - szybko bo na asfaltowym zjezdzie z Kubalonki predkosc sięga niemal 70 km/h.
Zatrzymujemy się na chwilę by pstryknąc po fotce w miejscu gdzie w zimowe dni nasz prezydent płaszczy dupe;-)

Bardzo szybki jest ten zjazd ale....zaraz przecież jak będziemy wracac na noclegownie to trzeba będzie się z nim zmierzyc i pokonac go.Ale tak to jest kiedy w pierwszych godzinach wypadu ma sie siły i wiarę,że ten podjeździk to z palcem w dupie sie zrobi i wogóle nie robi na mnie wrażenia.
Każdego dnia podjazd ten na naszą noclegownię poznawałem coraz lepiej.Sumą sumarów ostatnie zdania beda dotyczyły tego podjazdu ale o tym za chwile;-)
Lecimy dalej na Baranią Górę.kurde no widoki super.Z oddali majaczą Tatry i ostre zarysy gór.Coś pięknego.

Sama droga na Baranią usłana jest w większosci kamieniami i chwilami trzeba podejsc z buta.Miejscami są też drewniane sliskie belki.

Nagroda jest!!!Za wjechanie na szczyt super widoki.Nawet jestem już trochę podmęczony tyrolką wspinaczkową a tu nagle Jacek mi pokazuje taki szczyt w oddali.Mówię mu,że nie wiem co to za szczyt a ona na to ,że my tam musimy wjechac.Ten szczyt to Skrzyczne ;-)No myślę sobie "UWAGA WARIAT" ale prawda jest taka,że jedziemy na tym samym wózku i tylko opcja pozostaje jedna....Dac sobie tak w kosc by pamiętac,że było sie w górach;-)


No teraz ze szczytu w dół po kamieniach.Ach kocham to jak słysze gdy mój trek wyje kiedy przy 30 km/h kamienie walą w dół ramy;-)Coś jakby mówił więcej więcej ....
Po drodze na Skrzyczne nastepuje spotkanie Treków,gdzie jeden łapie laczka.Jacek ratuje kolesia pompką,chwilę gadamy i mykamy podjazdem na Skrzyczne.

Z samego szczytu widoki super.Do tego ta pogoda ta cisza coś tak cicho,czułem,że zaraz bedzie pierdolniecie zjazdowe w dół trasą DH.Tak bo tylko Jacek jest taki zdolny i może taką trasę obrac.W ramach wyobraźni przesyłam i wklejam film z tego zjazdu!!!Było ostro i szybko;-)Czyli tak jak lubimy;-)

Jak widac trasa do rowerów ze skokiem minimum 180 .A My...no cóż mamy byc gorsi wiec ryn na łeb na szyje tak by było fajnie i zajebiscie;-))))


A mój mistrz zjazdowy radzi sobie swietnie.On aż w jego oczach to widziałem w oczach szaleńca by było jeszcze trudniej i by odczuc te zjazdy!

zjazd jest no mega techniczny i trudny.Stromizny sa do przełamania az nawet sam sie dziwię,że to pozjezdzałem wszystko kilka razy fruwajac z trekiem;-)
Trek wył więc postanowił sie zbuntowac i złapac laczka;-)

Lekko zmeczeni lądujemy w Szczyrku przy Ośrodku Przygotowan Olimpijskich

Rzecz jasna,że my nie mamy zamiaru sie do niczego przygotowywac wiec walnelismy bo bronku a ja wylądowałem ryjem no własnie....;)

Po krótkim odpoczynku podprowadzamy rowery do chaty wuja Toma

Kurna no stromizna taka,że koło przednie mi podnosiło a pot lał sie strumieniami bo piwo wychodziło;-)Tak sobie szlismy az do wypłaszczenia gdzie znowu na rowery i mocno cisnelismy


Nawet w górach stół do Mszy Św maja ;-)W tle glówny kapłan wycieczki;-)

Później w dół bardzo szybko asfaltem do Wisły na mały obiad

No to sobie pojedlismy.Jak dobrze,że do noclegowni blisko,już marzę o miękkim wyrku i ukojeniu bólu w nogach po dzisiejszej katordze.Zaraz zaraz chyba czegos zapomniałem a własnie przed nami ten podjazd ten paskudny prezydent,który kolarze podczas wycigu TDP pokonuja az 3 razy.Ale sie wkur wiłem.No nic jade na resztkach sił i prosze niebiosa o pomoc;-)

Tak tak jest ok ale tylko z pozoru bo sił już brak.dojezdzamy na miejsce.Szybka kąpiel,kolacja,piwo i sen.
To by było na tyle relacji z pierwszego dnia pobytu w Beskidach.Jutro dzień drugi!


Kategoria W górach, Z JP


  • DST 80.00km
  • Teren 70.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mtb Powerade maraton Karpacz

Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 19.06.2011 | Komentarze 4

31 Open / 160
17 M3 / 70

start ok, pomylona trasa , zniszczony sprzęt 3X lot przez kiere, szlify na łokciach, kolanie, biodrze. Zjadłem 6 żeli jak do tej pory to rekord.