Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jarekdrogbas z miasteczka Poznań . Mam przejechane 51980.80 kilometrów w tym 11154.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jarekdrogbas.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • Aktywność Jazda na rowerze

Istebna relacja dzień 4.

Sobota, 27 października 2012 · dodano: 27.10.2012 | Komentarze 6

NA ROWERZE W GÓRACH Z GŁOWĄ W CHMURACH I WIATREM W KARBONOWYCH RURACH"
212 kilometrów i 4 tysie w pionie. Zapraszam do przeczytania relacji;-)
Tak w skrócie mógłbym opisać to co wraz z Jackiem podczas czwartego dnia pobytu w Beskidach udało się nam zrealizowac.
Rano o godzinie 6:00 wstaliśmy,zjedlismy i wpakowalismy rowery do auta by z Łysej Polany,ze samego serca Tatrzańskiego Parku Narodowego zdobyc szczyt po słowackiej stronie Tatr Kralovą Holę

Ranek był chłodny.Droga do Zakopanego zajeła nam 3 godziny.

Ruszyliśmy.Ładnie sie jechało.Tak trochę czułem,że jedziemy pod wiatr ale z górki.Myślę sobie,że droga powrotna przynajmniej bedzie lzejsza


Przerwa na banana i obserwacje przez lornetkę Łomnicy.

Co było dla mnie zastanawiające to fakt,że kolejka nie kursuje.no to już załącza sie kminka myślowa,że wieje w tych wyższych partiach gór.Juz czułem,że cos za spokojnie sie jedzie w porównaniu z trzema poprzednimi dniami.Coś wisiało w powietrzu....;-)

Dalej kręcimy przez Stary Smokowiec gdzie przebiega pętla wyścigu Tatry tour;-)

Podczas długiego zjazdu do Popradu mijamy piękne widoki Słowackich Tatr

No a za Popradem by było ciekawie i by wprowadzic trochę rozrywki w nudne asfaltowanie tniemy sie ze słowackimi kolarzami i jakos nie moga nam uciec;-)
Widac,że do Sagana im daleko było;-)Po tym chwilowym interwale robimy sobie przerwę i zaczynaja sie podjazdy.Prawdziwe górskie konkrety;-)

No zaczyna robic sie ciekawie ....Kilometry uciekaja a góry nie widac.


Po pokonaniu tych Słowackich przełęczy jest!!! W chmurach Kralova Hola


W miejscowosci Telegrat powinnismy już wracac według licznika w drogę powrotna a tu jeszcze trzeba wjechac na sam szczyt!
Spokojnie Jacku jeszcze daje rade;-)))

Przez lornetkę widziałem tylko połowe tej góry bo reszta w chmurach pływała.Widać było pokaźną stromiznę podjazdu;-)Aż ciary po plecach przechodziły gdy pomyślałem co jest jeszcze przed nami.

No i zaczeło sie podjazd na sam szczyt.Początkowo wjezdzaliśmy w pełnym słońcu.Pięknie no serio pięknie!

My tu sobie z Jackiem spokojnie podjezdzamy rozgrzani promieniami słońca a tu nagle z samej góry zjezdza ubrany w prawie zimowe ciuchy kolarz.Ciekawe co mu sie stało,że go tak przepiździło?I znowu czułem,że cos wisi w powietrzu,że cos zaraz wybuchnie bo cos za spokojnie było!


Najgorsze było to,że miałem suchotę w bidonach.Zmartwiłem sie troche tym,ale w pewnym momencie Jacek znalazł czyste źródełko wody i napełnilismy bidony

Im wyżej tym bardziej robiło się chłodno a na samej górze hulał wiatr.No i zaczęła sie norma naszych wspólnych wypraw...zaczyna robic sie ciekawie;-)Cos sie dzieje;-)

Podziwiamy piękno gór.Na szlaku pusto jestesmy tylko my i góry.

Mój rower tak wysoko jest pierwszy raz!

Po wyjściu na tą ostatnia prostą mamy wiatr taki,że powietrza w płuca nie idzie złapac.Wieje że łeb urywa;-)

Na szczycie kitramy sie za murami stacji TV. Dla oddania siły wiatru mam film w telefonie,który zamieszcze na stronie blogu jak uporam sie z kłopotami przesłania go do komputera.

W pewnym momencie nawet poczułem lęk,jak tu zjechac przy takim halnym co wieje.
Nigdy wczesniej nie doświadczyłem takiej potęgi natury!

Dwa poniższe zdjęcia Jacek wykonał gdy trzeba było przystanąc bo wiatr miatał nami skutecznie.W pewnym momencie chwytam rower za kierownice a wiatr podnosi go do pozycji poziomej!!! JA ALE JAZDA


Cały czas wieje a istrasznie piździ.Powiesił się kto czy co?

Odetchnałem z ulgą gdy zjechalismy do miejsca gdzie żyja ludzie.Robi się cieplej.Chwila na pogratulowanie sobie wjazdu na Królewska Hale.Czas założyc lampki i ruszyc w 100 kilometrowa droge powrotna!

Z każdym kilometrem byliśmy coraz bardziej zmęczeni.Wiedziałem,że jak dotrzemy do auta na Łysą Polanę to będę mega szczęśliwy tym bardziej,że nikt tego chyba jeszcze nie dokonał.
Pamiętam agonie podjazdową do Popradu.Tą piekielnie długą prostą idącą w górę.Pamiętam też i nasz przystanek na 20 kilometrów przed celem,na którym usłyszałem ryk niedzwiedzia bo akurat wiatr wiał od Tatr,które przepięknie sie prezentowały w blaku księżyca.
Po dotarciu do auta brakowało tylko lampki szampana.Były wzajemne gratulacje i szukanie kliniki do leczenia przypadków chrej cyklozy!
Mogę smiało napisac,że nigdy wczesniej nie przeżyłem takiej wycieczki i jest ona numerem 1 ze wszystkich,które dotychczas odbyłem.Dzieki Jacku za te Twoje chore pomysły,które uleczają i pogłebiają moją cyklozę.


Kategoria W górach, Z JP



Komentarze
JPbike
| 21:10 czwartek, 30 maja 2013 | linkuj Virenque - Na tamtym podjeździe (i zjeździe) jest ze 5 km luźnego szuterku z kamyczkami, co za tym idzie szkoda szosowych opon.
Virenque
| 09:02 środa, 27 marca 2013 | linkuj Że też przeoczyłem tą relację:) Graty !!
Już się kiedyś zastanawiałem nad tym podjazdem, pytanko - da się tam wjechać i zjechać na szosie, czy szkoda opon na ten szuter ?
Jarekdrogbas
| 18:50 niedziela, 28 października 2012 | linkuj k4r3l - Polecam tą górę,a górski podjazd z pewnoscia przypadnie tobie do gustu
Jp - Dobrze wiesz co bedzie naszym nastepnym wyzwaniem;-) Rozgladam sie juz za rama do sakw;-)
Asia - no cóż tak bywa,że leczyc te nasze przypadki juz za późno
k4r3l
| 09:16 niedziela, 28 października 2012 | linkuj To jest niesamowite! Ten podjazd musiał być bajeczny! Jeszcze nie byłem na takiej wysokości z rowerem, a uwielbiam długie podjazdy!
JPbike
| 21:44 sobota, 27 października 2012 | linkuj Również dziękuję Jarku że towarzyszyłeś mi od pomysłu do końcowej realizacji tego górskiego hardcore :)
Kolejne wyzwania czekają ... ;)
JoannaZygmunta
| 20:05 sobota, 27 października 2012 | linkuj Jesteście GIGANTYCZNI :D. Na leczenie za późno
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!