Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jarekdrogbas z miasteczka Poznań . Mam przejechane 51980.80 kilometrów w tym 11154.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jarekdrogbas.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • Aktywność Jazda na rowerze

Istebna relacja dzień 2

Piątek, 26 października 2012 · dodano: 26.10.2012 | Komentarze 5

Olecki Górne – Istebna – Koniaków – Ochodzita (894m) – Kasperki – Milówka – Węgierska Górka – Żywiec – Zarzecze – Tresna – Międzybrodzie Żywieckie – Międzybrodzie Bialskie – Przełęcz Przegibek (663m) – Bielsko Biała – Meszna – Buczkowice – Szczyrk – Przełęcz Salmopolska (934m) – Wisła Malinka – Wisła Czarne – zapora nad Czerniańskim – Przełęcz Szarcula (759m) – Przełęcz Kubalonka (761m) – Olecki Górne

Kolejny dzień tyrolki po Beskidzkich szlakach upłynął albo nie inaczej miał upłynąc pod znakiem "spokojnej jazdy do Żywca"
No nawet fajnie mysle sobie bo dzień wcześniej o mało nie padłem ze zmęczenia;-)
Jedziemy tuż za Istebną krecimy na MTB Michałki;-)ciekawe czy przewyższenie się poprawiło;-)

Tuż kawałek za tym znakiem chyba no w Koniakowie czy za wyłania się Ochodzita czyli najwyższy szczyt maratonu w Istebnej.Podjazd przebiegł spoko i bez zakłóceń.


Jacek też ruszył do boju by pokonac wspomniany podjazd

Na samym szczycie jak to na górze zazwyczaj - wiało ale spokojnie w porównaniu z wichura jaka nas spotkała na słowacji;-)

No a Ten oczywiście musiał sobie zrobic dokładke i terenem sobie zaczął podjeżdzac;-)

Gdy zjechaliśmy z tej góry to dalej pokonywaliśmy kilometry na drodze asfaltowej.Ruch był no taki w miarę ok.i szło sobie pogadac podczas jazdy a nawet pstryknąc fotki;-)

Ale ja zauważyłem podczas jazdy,że Jacek ma koło krzywe.Pewnie tak włoił temu swojemu biednemu trekowi,że zaczął sie krzywic a mówiłem,że jedziemy spokojnie i lightowo.....no ale mozesz mówic i mówic;-)

Podczas odpoczynku moją uwagę bo tak mi sie nudziło przykuła górska krowa,która z początku miała pokojowe nastawienie.Wielkie bydle z niej było;-)

Troche ubaw był;-) Po chwili wpadliśmy albo no dobra wpadłem na pomysł by tą krowę no wiecie do rowera i do Pozka ją sobie szarpnąc.Ogród mam spory wiec by miała prawie jak w górach takie pole do wybiegu,a mleko no coraz droższe;-)
No dalej ty krowo no chodz chodz;-)

Ruszamy od tej krowy niech sobie w górach pożyje tak sobie z JP myślimy,że tu ma lepsze widoki na te ładne góry;-)
Kawałek za krową Jackowi pęka szprycha i kolo zaczyna bic.Więc w ręke idzie taśma izolacyjna troche sprytu i pomysłowosci kolegi i można śmigac dalej;-)

Chwilę pobładziliśmy w drodze do Żywca ale w pewnej chwili jechalismy fajną szybka szutrówka.Zrobiło sie nudno i płasko.Jedyną taką fajniejszą rzecza był taki mostek

Gdy wjechaliśmy do miasta Żywiec w powietrzu unosił sie zapach świeżego chmielu.Jacek na węch chyba prowadził;-) a gdy zobaczył ten oto obraz przed swoimi oczami to myslałem,że dalej nie ruszymy.Rany ale piękny widok;-)Nic dziwnego,że już kminiliśmy jak chapnąc jedną skrzynke smacznego trunku.

Ja w Żywcu to kupiłem sobie dobry i pojemny plecak rowerowy a Jacek naprawił szpryche za darmoche prawie.Zjedlismy obiad,no oczywiscie walnelismy po piwie i ruszylismy i tu UWAGA w droge powrotna do noclegowni bez wiekszych podjazdów;-)jak przewidział głowny przewodnik.

No i zaczęła sie tyrolka podjazdowa tak sama pewnie wyrosła nagle;-)Nie byłem już zdziwiony tymi podjazdami ale dla mnie jako wielkopolanina te podjazdy dają w kosc i uczą szacunku do gór oraz poprawiają w znacznym stopniu technikę pokonywaniu takich stromizm.

Oj pot sie lał strumieniami.O ile dobrze pamiętam zjazd z tej przełeczy do Bielka Białej był bardzo szybki.
Na moscie robimy sobie przerwe na energetyka bo piwko mi juz jakos nie wchodziło chwilowo....

Kolejny podjazd dłuuugi w ryj jak strzelił to Salmopol.Oj jedzie sie i jedzie i końca nie widac.Ale zrobilismy sobie przystanek na gorzołe regionalną;-)

Po zjechaniu do Wisły skręcamy na most,na którym robimy zdjęcie sobie i rozmontowani pod każdym calem jazdą po górskich przełeczach padamy jak muchy;-)

Ale myśle sobie tak,że dupę trzeba podniesc bo do domu już blisko.ale zaraz zaraz cos mi tu nie styka bo okazuje sie,że kuźwa kolejny raz trzeba pokonac naszego pana prezydenta - sztywną dobijającą porcje podjazdu na Kubalonkę.Zaczynam maglowanie młynkiem,Jacek jedzie do przodu i robi mi tą fotkę zero pozorancji w tym momencie było w prośbie o ratunek z niebios już drugi raz podczas drugiej wycieczki w góry.

I tak pykneło prawie 120 kaemów i 2 tysie w pionie.Kolejny dzień udanego rowerowania.
Jutro zrelacjonuję dzień trzeci;-)


Kategoria W górach, Z JP



Komentarze
JPbike
| 20:28 piątek, 26 października 2012 | linkuj Łe, na ostatniej fotce nawet widać prezydencką stromiznę ;)
JPbike
| 20:16 piątek, 26 października 2012 | linkuj Potwierdzam że był plan uphillowania na Żar, ale za dużo tam dookoła jest górek i jakbyśmy jeszcze coś zaliczyli z konkret wysokością to nie wiem w jakim stanie wrócilibyśmy do noclegowni :)

Jarkudrogbasie, masz u mnie kilka leszków pilsów za kolejną czadową relację !
Jarekdrogbas
| 17:31 piątek, 26 października 2012 | linkuj Klosiu - bo to ma byc wpis z marszu taki spontan ;-)
k4r3l - Wiesz gdyby tylko dzień był tak o 1-2 godzin dłuższy to pewnie bysmy wjechali na tą malowniczą górę.Taki plan oczywiscie był.
k4r3l
| 14:20 piątek, 26 października 2012 | linkuj Ładni to sobie zaplanowaliście - wyszła z tego klasyczna Pętla Beskidzka a tutaj nie ma zmiłuj i podjazdy muszą być konkretne :) ps. jak już byliście na Przegibku, to trzeba było skoczyć na Żar, to raptem chyba 20 km w jedną stronę i byłoby 160 jak ta lala :)
klosiu
| 13:33 piątek, 26 października 2012 | linkuj Hehe zajebiste te opisy :)))
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!